Strony

piątek, 11 marca 2016

Street Fashion from MILAN PARIS and NEW YORK Fashion Week, czyli najlepsze streetowe stylizacje z tegorocznych Tygodni Mody!!!

Fashion Week to wręcz największe święto mody w roku! W różnych zakątkach świata odbywają się pokazy mody, gdzie największe domy mody mogą pokazać swoje najnowsze kolekcje i wyznaczać trendy na kolejne sezony. W tym roku mieliśmy już Tydzień Mody w Paryżu, Nowym Jorku i Mediolanie.  Mnie prócz samych pokazów mody inspiruje moda prosto z ulicy. Maniacy modowi zbierają się pod miejscem odbycia się kolejnego pokazu i mimo, iż większość z nich nie wejdzie do środka na pokaz to pojawiają się na ulicy by pokazać swoje stylizacje. Marzą by zostać wypatrzeni w tłumie i by trafić do TOP100 najlepszych stylizacji w największych magazynach mody!

Specjalnie dla was przygotowałam najciekawsze (według mnie) stylizacje. Zobaczcie je sami! 

MEDIOLAN














NOWY JORK









PARYŻ






Te właśnie stylizacje zaciekawiły mnie najbardziej. Wyróżniały się z tłumu świetnych stylizacji. Panie w tym roku bardzo się postarały, stylizacje były nietuzinkowe. W tym roku najbardziej wyróżniały się nakrycia wierzchnie i buty. Panie zaszalały. 
Stylizacje były bardzo zróżnicowane. 

Wszystkie te stylizacje zachwyciły mnie, ale królowymi pokazu niezaprzeczalnie były Anna dello Russo i Chiara Ferragni.










Dajcie znać jak wam się podobają stylizacje prosto z Fashion Weeku!

środa, 9 marca 2016

O siłowni słów kilka...czyli JAK ZNALAZŁAM MOTYWACJĘ/JAK TERAZ DAJĘ SOBIE RADĘ/ CZY WIDAĆ JUŻ EFEKTY?



Wchodząc w rok 2016 postanowiłam sobie,że popracuję nad swoją sylwetką. Nigdy nie byłam gruba, ale ostatnimi czasy pozwalałam sobie na coraz więcej śmieciowego żarcia. Jadłam więcej fast foodów, słodyczy i czipsów. Założyłam, że skoro Dawid akceptuje mnie taką jaka jestem, kocha mnie nie za to jak wyglądam, a za to jaka jestem, to nie muszę rezygnować z przyjemności, I tymi właśnie przyjemnościami było dla mnie śmieciowe żarcie. Dopiero w momencie kiedy przestały pasować na mnie ulubione ubrania, a nawet te większe nie maskowały już mankamentów mojej figury, postanowiłam wziąć się za siebie! Zapisałam się na siłownie i tak już od połowy stycznia regularnie 2-3 razy w tygodniu chodzę ćwiczyć. Na samym początku na siłowni zostałam dokładnie pomierzona i zważona. Obliczono mi dokładną masę ciała i tłuszczu. Okazało się, że ten drugi szczególnie upodobał sobie mój brzuch. Skoncentrował się na nim i siedział tam wygodnie. W sumie, do tego czasu jakaś jego część nadal tam siedzi, ale zamierzam wykurzyć go stamtąd już niebawem. 

MÓJ CEL? WYROBIĆ SWOJĄ SYLWETKĘ NA LATO, TAK BY NIE WSTYDZIĆ SIĘ POKAZANIA W BIKINI!

W zeszłym roku ani razu nie pływałam, ani w morzu, ani w jeziorze, ani nigdzie. Nawet nie opalałam się na plaży. Moja sylwetka tamtego lata zostawiała wiele do życzenia. Na moim brzuchu pojawiły się wymowne oponki, które powoli przedostawały się nawet na plecy! I wtedy powiedziałam sobie dość. Wiele razy zbierałam się do ćwiczeń. Mam nawet książkę z ćwiczeniami Ewy Chodakowskiej. Otwierałam ją wiele razy i ćwiczyłam w domu, ale jakoś nigdy nie mogłam się do końca zmotywować. Ćwiczyłam z nią około miesiąca i naprawdę zauważałam zmiany. Jednak jej treningi były dla mnie o wiele za ciężkie i już po samej rozgrzewce moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Następnego dnia zawsze miałam zakwasy co sprawiało, że nie miałam ochoty na dalsze ćwiczenia. Często znajdowałam dla siebie liczne wymówki, a to, że pokój za ciasny, a to, że zakwasy, a to, że rodzinie przeszkadza moje skakanie w butach na piętrze! Siłownia zmotywowała mnie jednak sama!
Pierwszy dzień na siłowni bardzo dobrze wspominam. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili. Moja trenerka ułożyła trening dla mnie tak, by dała radę ze wszystkim. To ode mnie zależy w jakim tempie pracuję, oraz na jakich obciążeniach. Na wielu maszynach zaczynałam na najmniejszym obciążeniu, czyli 5 kg , a teraz powoli przechodzę na większe ciężary. Nie mówię tutaj od razu o 50 kg, ale o 10 maksymalnie 15 kg! Dla mnie to już mały krok do sukcesu!


Dlaczego wybrałam siłownie?


Tak jak mówiłam, w domu nie mogłam się zmotywować, a na siłowni mam jasno wyznaczone cele. Wiem co muszę osiągnąć, co chcę osiągnąć!!! I wiem co mam robić. W domu nie wiedziałam na czym mam się skupić, oraz co powinnam ćwiczyć. Tutaj wiem co do mnie należy i wiem że trening jest dopasowany idealnie do mnie, a żadne ćwiczenia w domu mi tego nie gwarantowały, gdyż nigdy nie wiedziałam co tak na prawdę mam robić.

Jak wygląda mój trening?


Trening został dopasowany dokładnie dla mnie, tak bym jak najkorzystniej wyćwiczyła poszczególne partie ciała. Na razie jestem na etapie pobudzania mięśni. Muszę je wyćwiczyć, by później mogła koncentrować się na poszczególnych partiach ciała. 
Trening zaczynam od rozgrzewki na rowerku z wiosłami, na którym spędzam 10 minut. Nie jest to długi czas, ale staram się to ćwiczenie wykonać w pewnym dość równym tempie, tak by po tych 10 minutach czuć się na prawdę rozgrzaną. Potem wchodzę na poszczególne maszyny, których dokładnie wam nie opiszę, ale wykonuje je w pewnym porządku. Zawsze zaczynam od pleców, poprzez ręce, nogi, tyłek i kończąc na brzuchu. Maszyn zapisanych mam około 11, a każde ćwiczenie powtarzam 12-15 razy (tylko brzuch 25-30) w trzech seriach. Co oznacza, że robię na danej maszynie 12-15 powtórzeń, robię chwilę przerwy (tak około minutki) i powtarzam czynność. Ćwiczenie na maszynach zajmuje mi około godziny z haczykiem, chyba, że się zepnę i robię to w około 45 minut, ale wtedy następnego dnia umieram od zakwasów. Takie przyspieszenie na maszynach mam wrażenie, że odbija się tym, że wykonane ćwiczenia są niedokładne, Tak więc wolę spokojnie wykonywać swoje ćwiczenia, bez pośpiechu. Na koniec idę na bieżnie, na które mogę spędzić minimalnie 20 minut. Najczęściej staram się tam być około pół godziny. Na bieżni chodzę, nie biegam gdyż, nie jestem jeszcze, aż tak zaawansowana. Trener powiedział mi, że bieżnia jest najważniejsza bo na niej właśnie dopalam tłuszcz. Chodzi o to by szybciej go spalić. Ja więc spaceruję sobie dość energicznie zawsze po ćwiczeniach. 

Jak się motywuję? 


Motywacją na samym początku mojej drogi była moa figura. Patrząc na siebie nabierałam coraz więcej ochoty na pozbycie się nadprogramowego tłuszczyku! Później jednak przyznam, że było mi ciężko, szczególnie, że moja siłownia znajduje się obok McDonalda i idąc na siłownie dochodzą mnie zapachy z tamtego miejsca. Jednak największą motywacją jaką mam teraz i jaką miałam wtedy było to, żę jeśli w jakimkolwiek fast foodzie zobaczy mnie ktoś znajomy lub ktoś z siłowni i wytknie mi moją słabość to ja zapadnę się pod ziemię. To przekonanie skutecznie mnie motywuje. Boje się tego wstydu jak niczego innego. A ludzie, są jacy są i zawsze pamiętają jak zrobisz coś złego. Mi non-stop przypominają o mojej diecie i liczą za mnie moje kalorie. Jest to bardzo nieprzyjemne ale zarazem ultra-motywujące! 


Jaką mam dietę?


Nie mam szczególnej diety. Nie jadam jednak fast foodów, bo to one były przede wszystkim przyczyną moich problemów z figurą. Nie stosuję żadnych słonych przekąsek. Jedynie mam małą słabość do słodyczy, która objawia się raz w miesiącu w pewne dobrze znane kobietom ciężkie dni :). Dodatkowo jem 5 posiłków dziennie i dokładniej niż kiedyś czytam etykiety na produktach. Bo nawet w Jogurcie Naturalnym LIGHT można znaleźć cukier lub syrop glukozowo-fruktozowy, a w smacznym serku twarogowym śmietankowym - emulgatory! Polecam wam więc czytajcie składy poszczególnych produktów, bo to również jest bardzo ważne.!!!




Jakie widzę teraz efekty?


Myśląc o efektach często przed oczami mam zdjęcia kobiet z facebooka Ewy Chodakowskiej, które zrzuciły po 20 kg i z grubych nieatrakcyjnych dziewczyn stały się wręcz boginiami. Moje efekty nigdy nie będą tak spektakularne jakbyście się spodziewali. Zapomniałam niestety w styczniu zrobić sobie zdjęcia mojej figury, ale obiecuje wam, że przed wakacjami pochwalę się ładniejszą sylwetką i postaram się wam w jakiś sposób pokazać moją zmianę 
Na razie, schudłam około 2 kg, jednak waga to nie jest moje kryterium. Pierwsze co się u mnie zmieniło to kondycja. Mam o wiele lepszą kondycję, o wiele mniej się męczę i mam więcej energii. Spodnie, które zawsze były idealnie dopasowane, teraz noszę z paskiem, a spódniczka w której się nie dopinałam, dopięła się. Nie jest jeszcze idealnie dopasowana, bo nadal jest ciasna, ale zapięła się, a to już jest pewien krok na przód. Ostatnio nawet na randkę z moim chłopakiem założyłam obcisłą sukienkę, którą kupiłam parę lat wcześniej i której nigdy w życiu nie założyłam. 





Mam nadzieję, że ten post zmotywuje może i was. Kto wie? Może jutro zdecydujecie się wyjść z domu i poćwiczyć? A może zrobicie to właśnie w domu. Dajcie mi znać!

Dodałam wam również parę motywujących tekstów. Mnie osobiście najbardziej motywuję ten:

"Zrób dziś to czego innym się nie chce, a jutro będziesz miał to czego inni pragną"


Z tą myślą na dziś was zostawiam. Czekam na odzew :) !

Wyświetlenia.

Obserwatorzy